Mazury to już nie cud natury. Natura umiera
Mazury powszechnie uznawane były za polski cud natury. Może kiedyś tak było, ale nie dzisiaj.
Na Mazurach wychowywałam się do 19-go roku życia. Kochałam to miejsce, każdy jego kąt i zakamarek, każdą trzcinę, drzewo, piach i wodę. Powietrze, atmosferę, klimat. Nie potrafiłam żyć bez Mazur, bez tamtejszej atmosfery, bez tych ludzi. Okres letni był dla mnie wręcz regeneracyjny, wyzwoleńczy, relaksujący i dający sporą dawkę energii do naładowania baterii na następne miesiące życia. Liczyłam każdy dzień i godzinę, kiedy tam wrócę.
Kiedyś natura należała do człowieka. Można było przemierzyć Mazury wzdłuż i wszerz na rowerze, motorze, samochodem z namiotem w bagażniku. Można było zatrzymać się dosłownie w każdym dogodnym miejscu, na drodze prowadzącej w każdym kierunku.
Wiadomym jest, że Mazury to kraina tysiąca jezior. Tak, tak było i tak jest. Różnica jednak jest znacząca w jakości.
Mazury były pełne jezior, lasów, ptactwa (żurawie, kormorany, bociany i inne), zwierzyny, leśnych owoców. Mazurskie jeziora były tak czyste, że bez żadnego bólu i zahamowania można było w nich kąpać się godzinami. Wody pełne ryb i raków, otoczenie pachnące naturalną roślinnością.
Dzisiaj Mazury to czysta komercja, pachnąca ropą, asfaltem, betonem. Każdy skrawek terenu ogrodzony, zamknięty lub w trakcie budowy, przebudowy lub innych modernizacji. Nie ma się gdzie zatrzymać tak na dziko, zamoczyć bezpiecznie nogi, schłodzić się wodą w upalne dni, pospać na brzegu jeziora, posłuchać śpiewu ptaków i szumu traw, zboża i przyjeziornych trzcin. Mazury stają się betonowe, lasy są wycinane…znikają w zastraszającym tempie. Wody są coraz brudniejsze. Jest głośno od kładów, łodzi motorowych, skuterów. Ptactwo ucieka, zwierzyna ledwo widoczna, a jak już to rozjechana na nowo wybudowanych drogach: lisy, borsuki sarny.
Jak nisko upadł człowiek, że za każdy pieniądz sprzedałby swój dom. Tak DOM. Bo planeta to nasz dom, który obecnie jest jednym wielkim syfem, bagnem, ściekiem. Niszczymy wszystko, co dała nam natura, z czego byliśmy dumni jako Polacy. Mieliśmy najpiękniejsze, zdrowe tereny. Mogliśmy się tym szczycić, chwalić, ale przede wszystkim zdrowo żyć i odpoczywać.
Wróciłam na Mazury po długich latach i najzwyczajniej w świecie – załamałam się. Rozpłakałam się jak dziecko. Zniszczone wszystko kosztem nowej infrastruktury, polikwidowane stacje PKP, zlikwidowana komunikacja miejska na koszt prywatnych przewoźników lub własnych kółek. Każdy mostek czy kładka nad jeziorem ma swoją bramkę zamykaną na kłódkę, każde zejście do wody ogrodzone a jak już cos się znajdzie, to strach umyć dłonie, zamoczyć stopy.
Moje kochane Mazury umierają na naszych oczach. Byłam 2 tygodnie, zwiedziłam rodzinne kąty, zajrzałam w te miejsca, których nigdy nie zapomniałam i do których tęskniłam.
Mrągowo, Kętrzyn, Wyszembork, Boże, Zalec, Ryn, Szestno, Mikołajki, Giżycko, Popowo, Boża Wólka, Polska Wieś, Czerwonki, Sorkwity, Biskupiec, Krutyń, Ukta, Ruciane Nida.
Podziwiam i szanuję żeglarzy, nie zrozumiem motorowodniaków. Gardzę tą komercją, która zniszczyła wszystko. Zniszczyła naturę i ten CUD!
Na Mazury przyjeżdża się odpoczywać a nie zwiedzać. Mazury niczym pięknym nie przyciągają, nie wyróżniają, a co gorsza– umierają powolną śmiercią. Pustoszeją wsie i miasta.
UMIERAJĄ PRAWDZIWE PIĘKNE, CZYSTE, CUDOWNE I UKOCHANE przeze mnie Mazury.
Ale żeby nie narzekać tylko. Na Mazurach są tereny piękne, wyjątkowe i czyste, ale nie dla wszystkich. To rezerwaty przyrody. Tam raczej jest miejsce dla ludzi rozumnych a nie bydła, które przyjeżdża z piwem, głośną muzykę i krzykiem na ustach, twierdząc że przyjechali na urlop i będą robić to czego nie robią na co dzień. Czyli co? Zamiast odpoczywać i upajać się cisza, spokojem, naturą, to niszczyć, dewastować, zabrudzać?
To tyle.
więcej u mnie na profilu Instagram i Facebook
Pozdrawiam
Yvonne