Podczas podróży po Włoszech poznałam malutką cząstkę tamtejszej kuchni. Jadąc do słonecznej Italii nastawiałam się na potrawy słynące z tego rejonu Europy. Na pewno spróbować chciałam dobrej włoskiej kawy, pizzy, pasty, lazanii, arancini, ricotty, carpaccio, panna cotty, tiramisu, wykwintnego wina oraz mozzarelli z pomidorami i bazylią. Jedno wiem na pewno nie każda pizza we Włoszech jest dobra. brrrrrrr.
Zastanawiałam się, co podadzą nam na śniadanie rodowici Włosi. Dotychczas gotowaliśmy sami. Teraz postanowiliśmy, zostawić to innym.Wszystkie śniadania były na słodko. Ani grama niczego innego. Tylko same tarty, serniki, drożdżówki, ciasteczka, ciasta, miód, dżem i niezastąpione croissanty. Oczywiście kawa też musiała być. W wersji jaką sobie zażyczyliśmy. Objeżdżając teren, we wszystkich cukierniach można było nabyć słynne Biscotti di Prato znane jako CANTUCCI ( 25 €/kg). Nazwa od toskańskiej miejscowości Prato, leżącej niedaleko Florencji. Ciasteczka, które do jedzenia na sucho są mało przyjemne. No chyba, że mamy bardzo mocne, zdrowe zęby. Takie sucharki. Jednak takie muszą być. Cantucci spotkać można z migdałami, żurawiną, orzechami, rodzynkami itp. Ze wszystkimi tymi dodatkami razem lub z osobna. Wyśmienicie jednak pasują do gorącego espresso, herbaty a nawet gorącej czekolady. Zamoczone w napoju, zjadane z rozkoszą, tworzą niebo w g….. (ustach), błogi stan, smak inny niż wszystkie. We Włoszech są zwykle podawane po kolacji jako deser razem z toskańskim winem deserowym o nazwie Vin Santo (dosłownie ‘Święte wino’) Cała tajemnica tych ciasteczek, to aromat maślany, który w Polsce jest strasznie ciężki do kupienia. Można jednak go nabyć, zarówno u naszych zachodnich sąsiadów jak i w samej Italii. Aromat maślany można zastąpić dodając do ciasta masło, ale wtedy ciasteczka wyjdą bardziej kruche, bo ciasto będzie bardziej miękkie albo zamiast masła dodać aromat migdałowy lub śmietanowy, ale uwierzcie mi, to nie to samo, to nie ten smak, to nie ta sama poezja.
Przepis, który od Włoszki dostałam na ich wykonanie jest przepisem oryginalnym, takim podstawowym, który możemy sobie sami modyfikować. Podstawowy, to znaczy tylko z migdałami.
Pozostałe dodatki jak suszone morele, śliwki, rodzynki, orzechy, żurawina, a nawet słonecznik, sezam czy też czekolada, możemy dodawać w stosownej proporcji do przepisu podstawowego. Pamiętać jednak należy, że wszystkie te dodatki razem wzięte nie mogą zbytnio przekroczyć 2 szklanek. (1 szklanka to około 250 ml) z przepisu.
Czas wykonania: 1 godzina
Do wykonania cantucci potrzebujemy:
– 3 szklanki mąki
– 2 szklanki całych migdałów
– 1 szklanka cukru
– 4 średnie jajka
– szczypta soli
– 1 łyżeczka proszku do pieczenia
– 0,5 łyżki (1,5 łyżeczki od herbaty) aromatu maślanego
– do posmarowania cantucci: jedno roztrzepane jajko
Przygotowanie
- Migdały prażymy na całkiem suchej patelni, na średnim ogniu i cały czas mieszamy, by równomiernie się podgrzały i nie przypaliły. Odstawiamy na chwilę do przestudzenia.
- Jajka miksujemy z cukrem i aromatem lub masłem na puszystą masę. Przelewamy do miski. Dodajemy przesianą mąkę wymieszaną z solą i proszkiem do pieczenia. Teraz ręcznie wyrabiamy ciasto. Masa będzie dość twarda, jeśli będzie konieczność, dolewamy trochę wody. Natomiast, jeżeli zdarzy się, że masa będzie zbyt miękka to dodajemy trochę mąki. Miękka masa może wynikać z powodu dużych jajek. Dodajemy migdały i przez chwilę wyrabiamy ciasto, by migdały równomiernie się rozłożyły w cieście.
- Z ciasta, rękoma formujemy 4 wałki o średnicy około 4 cm. Układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Przyciskamy lekko dłonią, by nadać im kształt owalny. Smarujemy na wierzchu roztrzepanym jajkiem.
- Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy około 15-20 minut. Wyjmujemy i od razu kroimy bardzo ostrym nożem na ukośne plastry. Układamy na blaszce i wstawiamy ponownie do piekarnika, zmniejszamy jednak temperaturę do 160 stopni i pieczemy po 6-8 minut z każdej strony, aż ładnie się zrumienią.
- Po upieczeniu studzimy.
Cantucci można przechowywać nawet przez kilka tygodni, ale pamiętajmy, aby były szczelnie zamknięte w pojemniku np. szklanym.
Buon appetito!
MY GREY MOON nie jest i nie będzie blogiem zawierającym narzucone i wygodne informacje dla czyjegoś widzi mi się. Jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną naukę, technikę, badania oraz wiedzę i moje doświadczenia rodzą się treści indywidualne, czasami może niekomfortowe czy kontrowersyjne, wzbudzające złość, odrazę a nawet zazdrość. Dla mnie ważne jest to, czego doświadczyłam i co sprawdziłam, czym mogę się podzielić, aby pomóc lub przynajmniej spróbować . Inaczej nie będzie. Zdrowie, uśmiech i zadowolenie ludzi jest dla mnie największą nagrodą.